Okej, pierwszy raz się biorę za tworzenie relacji. Fotograf ze mnie żaden, na dodatek część zdjęć robiona telefonem więc będzie bez fajerwerków fotograficznych. Z powodu limitu 10 zdjęć na post relacja musi zostać rozbita na kilka postów. Mam nadzieje że moderatorzy to zrozumieją.
Najpierw konkrety. Termin wyjazdu: 17-24.10.2014 Cel podróży - Andaluzja. Do zwiedzenia: Ronda, Sevilla, Kadyks, Gibraltar, Nerja, Granada, Malaga. Początkowo w planach było też Setenil de las Bodegas, El Chorro i Tariffa ale nie chodzi o to żeby biegać sprintem więc plan został uproszczony już na miejscu. Trasa przejazdu, około 900km:
Ceny: Niektóre koszty były dzielone na cztery osoby (samochód, paliwo, autostrady, parkingi, noclegi z airbnb), reszta na dwie. Dwa bilety WRO - AGP - WRO - 666PLN, kupione w lipcu na ryanair.com Samochód - 29EUR dla wypożyczalni + 23EUR dla ECR za ubezpiecznie szyb, kół i lusterek - economycarrentals.com Noclegi: 1. Nocleg koło Rondy, w miejscowości Monejaque u Pedra - 67EUR przed odjęciem azjatyckiej zniżki
:) https://www.airbnb.pl/rooms/337029 2. Dwie noce w Sevilli u Marii Carmen - 103EUR przed odjęciem zniżki od compathy
:) https://www.airbnb.pl/rooms/645547 3. Nocleg w Kadyksie - hotel Barcelo Cadiz - 0PLN z hotel tonight 4. Hostal La Campana w La Linea de la Concepcion - 40EUR z booking.com 5. Hotel Granada centro - 16,56GBP z lastminute.com 6. Ibis Malaga Centro Ciudad - 19,37GBP z lastminute.com
17.10 Miły początek wycieczki na wrocławskim lotnisku. Aż mi szkoda było że wkrótce będę prowadzić samochód i nie mogłem się znieczulić przed lotem.
Zimny październikowy poranek w Polsce. To nasze pożegnanie z brzydką pogodą na najbliższy tydzień.
Bezchmurne niebo nad Hiszpanią:
Brak zdjęcia po lądowaniu bo za dużo spraw na głowie. Z ECR "wylosowaliśmy" wypożyczalnie NizaCars. Nie jest daleko od terminalu a w standardzie oferują transfer z lotniska do swojego biura. Niestety nikogo od nich nie spotkaliśmy ale to jedyna ich wada. Współpraca przebiegła absolutnie bezproblemowo. Obsługa uprzejma i mówiąca dobrze po angielsku. Samochód jaki dostaliśmy to Mitsubishi Colt z 2009 roku. Na liczniku miał 140kkm i był w całkiem dobrym stanie. Cztery osoby zmieściły się bez problemu a cztery bagaże podręczne weszły na styk do bagażnika. Auto zostawiałem o 4:30 w nocy wrzucając kluczyki do ich skrzynki na listy i się trochę bałem czy mi żadnego numeru nie wywiną. Wszystko na szczęście poszło gładko. Depozyt mam już z powrotem na koncie. WSKAZÓWKA: Jeśli planujecie dużo jeździć w trasie, szczególnie górskiej, to wybierzcie auto z mocniejszym silnikiem. Nasza rakieta miała trzycylindrowy benzynowy silnik 1,1 o mocy 75KM i było to zdecydowanie za mało jak na cztery osoby z bagażami. Na odcinku Marbella - Ronda byłem ostatnim zawalidrogą który na trójce piłuje pod górę a za mną ciągnął się sznur samochodów... Nasza rakieta:
Następnie była podróż do Rondy. Krzysiu Hołowczyc poprowadził nas płatną (3,10EUR z tego co pamiętam) autostradą do Marbelli a następnie górskimi serpentynami do Montejaque gdzie byliśmy umówieni z Pedrem. Bardzo polecam nocleg u Pedra. Facet jest bardzo przyjazny i rozgadany. Polecił nam odwiedzić pare miejsc na które potrzeba by chyba ze 2 dni a my mieliśmy ledwie kilka godzin. Sam domek jest bardzo fajny i dobrze wyposażony. Jego jedyna wada to bardzo cienkie i rezonujące ściany. Taki widok mieliśmy z okna:
Po zostawieniu bagaży i pogadaniu z Pedrem około 18:00 ruszyliśmy do Rondy (około 20 minut samochodem). W Rondzie bez najmniejszego problemu można znaleźć darmowy parking blisko centrum. Jeśli chodzi o parkowanie to: WSKAZÓWKA: Zostawiając auto gdziekolwiek na publicznym parkingu weźcie ze środka wszystkie cenne rzeczy. Schowki zostawcie otwarte a tylne siedzenie w takiej pozycji żeby było widać pusty bagażnik - zawsze to jedna szyba zaoszczędzona
:)
Ronda to bardzo przyjemne miasteczko. Niestety mocno turystyczne ale za to ładne. Warto chwilę po nim pochodzić bez specjalnego celu. Oczywiście obowiązkowym punktem programu jest słynny most:
-- 28 Paź 2014 19:34 --
18/19.10 Następnego dnia rano podróż do Sevilli. Po półtorej godziny jazdy byliśmy pod blokiem gdzie czekała na nas Maria Carmen. Jej mieszkanie znajduje sie na trzynastym piętrze wieżowca oddalonego około 15-20 minut spacerem od centrum. Bez problemów można znaleźć darmowe miejsce parkingowe widoczne z okna mieszkania. Jeśli chodzi o zalety lokalizacji to największą z nich była knajpa znajdująca się dosłownie 50 metrów od wejścia do budynku. Była to smażalnia ryb i owoców morza "Mara", widoczna na StreetView tutaj: https://www.google.pl/maps/@37.4050611,-5.9752549,3a,75y,154.74h,91.98t/data=!3m4!1e1!3m2!1sFN79ZIDNzkdwvkxvHpV5gg!2e0 WSKAZÓWKA: Jeśli ktoś ma czas to ta knajpa jest warta tego żeby do niej specjalnie podejść albo podjechać nawet z innej części miasta. Robaczki są przyrządzane na miejscu. Są pyszne, świeże i pięknie podawane w papierowych tytkach
:) Widok z naszego balkonu:
Jeśli chodzi o miasto to nie powiem nic bardzo odkrywczego. Wszystko można znaleźć w internecie. My jesteśmy zwolennikami po prostu szwendania i odkrywania miasta samemu. Ze znanych atrakcji zaliczyliśmy Plac Hiszpański - moim zdaniem warty zobaczenia. Zawiera całą masę zdobionych, kolorowych detali. Tutaj przykładowo latarnia:
Zwiedziliśmy też Alcazar. Kwestią dyskusyjną jest czy warto płacić za wstęp do niego. Ma ładne ogrody, tylko że większość parków i ogrodów w Hiszpanii jest ładna. Ma trochę ładnych wnętrz i dziedzińców. Ale to wszystko nie powala. Równie ładne można zobaczyć chodząc po uliczkach miasta i zaglądając do środka budynków przez uchylone drzwi/bramy. Parę zdjęć z Alcazaru, między innymi granaty rosnące na drzewie w ogrodzie:
Dwa losowe podwórka wypatrzone w mieście:
Targ na którym widać kawał jakiejś potężnej ryby:
Temperatura. Przypominam - druga połowa października
:)
No i na koniec Sevilli widok nocą na miasto:
-- 28 Paź 2014 19:38 --
20.10 Droga do Kadyksu - około półtorej godziny jazdy i prawie godzina szukania miejsca parkingowego ( i to poza ścisłym centrum). W końcu sie poddaliśmy i auto zostało na noc na parkingu hotelowym (18EUR). W międzyczasie tankowanie:
Pokój z widokiem na morze
:)
Śniadanie w knajpce. Huevos a la flamenca. Coś jakby leczo a na wierzchu wbite jajko i położony plasterek szynki:
Coś dziwnie mało zdjęć zrobiłem w Kadyksie ale to nie znaczy że miasto jest nudne. Jest bardzo ładne i ma super plaże (z wyjątkiem Playa de la Caleta która jest brudna i nieciekawa). Katedra jest fajna do obejrzenia z wierzchu, do środka nie warto wchodzić. Możliwe że warto zajrzeć do Torre Tavira ale my mieliśmy ciekawsze rzeczy do zwiedzania, jak na przykład knajpka w której małe piwo + tapa były po 2EUR. Nie ma najmniejszego znaczenia która to bo sami znajdziecie pewnie lepsze
:)
21.10 Droga do La Linea. Trasa w stu procentach darmowa. Po około półtorej godziny byliśmy na miejscu i nawet nie zaczynaliśmy szukać darmowego parkingu bo to strata czasu. Ludzie na forum pisali że się da ale 100 metrów od naszego hostalu był parking na którym koleś wziął od nas 11EUR i mieliśmy spokój - nawet do zaakceptowania. Jeśli chodzi o La Linea to jest bardzo fajne miasteczko (wbrew temu co ludzie mówią). Bardzo duży wybór knajpek, parę fajnych uliczek. Na śniadanie trafiliśmy do jakiejś miejscówy gdzie zestaw dnia był za 3,90EUR na osobe - pierwsze danie (dwie nieduże kanapeczki), drugie danie na ciepło (trzy opcje do wyboru), niewielki deser (sernik albo tiramisu) i do tego jeszcze małe piwo. Po prostu żyć, nie umierać
:)
No i pora pozwiedzać. Wyboru wielkiego na Gibraltarze nie ma. Najpierw słynny pas startowy. Niestety ostatni samolot odleciał dwie godziny wcześniej i więcej tego dnia już nie było.
Istota gibraltaru - Skała. Prezentuje się okazale.
Był to nasz czwarty dzień zwiedzania więc nie podjęliśmy się wchodzenia na górę. Wybraliśmy wersję lżejszą - pieszo na Europa Point i powrót autobusem. Po drodze tutejsza małpa. Raczej nie jest to słodki zwierzaczek do zabawy i przytulania. Byliśmy świadkami jak zaatakowała jakąś kobietę wracającą z zakupów. Wyrwała jej torbę i dorwała się do zawartości, którą następnie zignorowała po odkryciu że to tylko paczka ryżu. Chciałem kobiecie pomóc odzyskać te zakupy ale jakbyście zobaczyli postawe i mine tej małpy to byście zrozumieli skąd czerpią wzór nasi polscy osiedlowi dresiarze
:D Lepiej nie zadzierać.
Main street. Wyraźnie widać, że to brytyjska ulica. Bardziej przypomina Londyn niż Seville:
No i widoczek z Europa Point. Jak wytrzeszczycie oczy to zobaczycie zarys góry Jebel Musa w Maroko:
Powrót z Europa point autobusem linii 2 za 1,5GBP od osoby. Potem już tylko kolacja w knajpie poleconej w hostalu (Cafe Bar La Parada - Calle Duque de Tetuán 2) i wino na plaży w La Linea. Plaża raczej kiepska. Co kilkadziesiąt metrów znajdują się studzienki kanalizacyjne z których co chwila zalatuje piękny zapach morskiej bryzy
:P
-- 28 Paź 2014 19:41 --
22.10 W drogę do Granady. Na trasie do Malagi były ze dwie albo trzy bramki po pare euro każda. Bez tragedii. Potem już wszystko darmowe. Zrobiliśmy krótki postój w Nerja na śniadanie i obczajenie balkonu Europy. Nie odkrywaliśmy specjalnie tego miasteczka ale wygląda raczej jak miejsce na godzinny postój i nic więcej. Zdjęcia z balkonu nawet nie wrzucam bo na Gibraltarze było ciekawiej. Śniadanie - churros i kawa:
Gdzieś w dalszej drodze do Granady natrafiliśmy na coś takiego, zwie się to Presa de Rules:
Od strony zalewu można wypatrzeć całą masę ryb i nie tylko...
Jeśli zdjęcie zbyt nie wyraźne to podpowiem że był to żółw.
No i wreszcie Granada. Już nawet nie podejmuje wyzwania znalezienia darmowego miejsca parkingowego. Skorzystaliśmy z oferty hotelu - 13EUR za noc. Przy czterech osobach w samochodzie te koszty nie są takie wysokie. Wysokie koszty pojawią się prawdopodobnie wkrótce... WSKAZÓWKA: Bardzo, ale to bardzo uważajcie na znaki podczas jeżdżenia po Granadzie. Podwożąc znajomych do hostelu na starym mieście uwierzyłem googlowej nawigacji (mieliśmy małe spięcie z Krzysiem więc się przeniosłem na googla) i prawdopodobnie władowałem się dwukrotnie w strefę ograniczonego ruchu, która jest teoretycznie pilnowana przez kamery. Spodziewam się teraz niestety jakiegoś mandatu do którego zostanie doliczona opłata administracyjna wypożyczalni.
Granada to zajedwabiste miasto. Sama starówka składa się z kilku części z których każda ma trochę inny charakter. Aż żałuję, że mieliśmy tam tylko jeden dzień. Spokojnie można by poświęcić jeszcze jeden albo i więcej. Jeśli chodzi o główną atrakcję - Alhambrę to "zaliczyliśmy" ją w specyficzny sposób - jedząc kolację w restauracji na Albazinie z widokiem na pałac. Jeśli się oszczędziło w kilku miejscach to można sobie pozwolić wreszcie na odrobinę luksusu
:) https://www.google.pl/maps/place/Restaurante+El+Balcon+de+San+Nicol%C3%A1s/@37.180966,-3.592433,17z/data=!3m1!4b1!4m2!3m1!1s0xd71fcc7b610cb43:0x2aa37dfc111864e7 A to jest widok z tej restauracji:
Zachód słońca nad Granadą:
Arabska część starówki:
-- 28 Paź 2014 19:44 --
23.10 Ostatni dzień wycieczki - Malaga. Akurat tutaj może i by się dało jakoś za darmo i bezpiecznie zaparkować ale czekała nas pobudka przed 4:00 i droga na lotnisko więc dla własnej wygody i dla dodatkowych kilkunastu minut snu po raz kolejny skorzystałem z parkingu hotelowego, kolejne 11EUR mniej na koncie. Hotel ulokowany jest w malowniczym miejscu tuż nad rwącą rzeką...
Malaga jest zdecydowanie warta zwiedzenia. Moim zdaniem w internecie jest mocno niedoceniona. Jest tam dosyć tłoczno od turystów ale zawsze można znaleźć spokojniejsze i ciekawsze miejsce dla siebie. Jednym z najładniejszych miejsc był targ:
W targu najlepsze jest to, że wielu sprzedawców wystawia próbki towarów do częstowania się. Można pojeść orzechów, migdałów, oliwek i wielu innych smakołyków.
W Maladze fajnie jest też wejść na wzgórze pałacowe. Samego pałacu Abrakadabra (czy jakoś tak
:P) nie zwiedzaliśmy, mając ciągle w pamięci rozczarowanie Abrakadabrą w Sevilli. Zupełnym przypadkiem weszliśmy na to wzgórze ulicą Calle Mundo Nuevo. Bardzo fajne emeryckie podejście - łagodne i zacienione - w sam raz na ostatni dzień chodzenia. Na szczycie w pierwszej kolejności polecam nie kierować się w stronę Gibralfaro tylko w przeciwną. Mniej więcej tutaj znajduje się zupełnie darmowy punkt widokowy: https://www.google.co.uk/maps/@36.724835,-4.4080468,20z z którego można podziwiać miasto:
Kawałeczek dalej jest rezerwat kameleonów. Niestety wszystkie tak zakamuflowane że nie udało nam się dorwać żadnego:
Jeśli ktoś myśli o plażowaniu w Maladze to raczej niech poszuka czegoś poza miastem. Tamtejsze plaże miejskie niestety są do kitu. Brudny piach/ziemia, dużo syfu - zarówno śmieci jak i różne resztki organiczne typu muszle i wodorosty. No i na dodatek kamieniste dno na którym można pokaleczyć sobie stopy. Jedyna zaleta to woda cieplejsza niż w Atlantyku w Kadyksie. Tak to się prezentuje:
No i na koniec Malagi jeszcze zdjęcie city by night:
Na koniec jeszcze fotka czegoś co nam towarzyszyło przez całą wizytę w Andaluzji. Pomarańcze, drzewa pełne pomarańczy:
24.10 Pobudka przed 4:00 i checkout z hotelu. Droga na lotnisko zajęła około 15 minut. Z drżącym sercem zostawiłem auto przed bramą wypożyczalni w miejscu absolutnie niedozwolonym i przedzierając się przez środek ronda i przez dwupasmową drogę dotarliśmy po chwili do terminalu. Okolice lotniska absolutnie nie są przystosowane do ruchu pieszych. Samo lotnisko wywołuje uśmiech na twarzy, uśmiech politowania. Terminal 2, z którego lata Ryanair przypomina jakiś PRLowski szpital. Nie mówię że to jest złe ale idąc z security do gate'u można się poczuć jak w podziemiach radzieckiego bunkra atomowego, szczególnie że było jeszcze ciemno i mrocznie
:D Raczej warto być na tym lotnisku trochę wcześniej niż na innych lowcostowych bo odległości do pokonania są spore. Mam nadzieje że te zdjęcia z telefonu chociaż trochę oddadzą klimat:
Rzadko spotykana ciekawostka - samolot FRancy korzystający z rękawa:
No i koniec. Potem już było tylko brutalne zderzenie z polską jesienią. Temperatura o 20 stopni niższa a my zaspani nie godziliśmy się z rzeczywistością
:)
Jeśli czegoś brakuje w relacji to zawsze mogę dopisać. Dodam tylko jeszcze że byłem bardzo zaskoczony jazdą Andaluzyjczyków. Byłem przygotowany raczej na prawo dżungli i traktowanie znaków i sygnalizacji jako wskazówek których nie trzeba przestrzegać. Okazało się, że są bardzo kulturalnymi kierowcami. Przestrzegają przepisów, przepuszczają na pasach i raczej się nie spieszą. Jedyny ból to parkowanie dlatego warto mieć pełne ubezpieczenie bez udziału własnego. Jeśli sami nic nie uszkodzimy to zawsze się może zdarzyć że kto inny za bardzo się zbliży.
-- 28 Paź 2014 19:45 --
Relację chciałbym zakończyć taką ładną pocztówką którą udało mi się ustrzelić telefonem. Dzięki za uwagę!
Zrobiliśmy podobną do Was trasę - ani razu nie płaciliśmy za autostrady
:) Była Autostrada płatna i alternatywna - równoległa bezpłatna.W Kadyksie zaparkowaliśmy jakieś 1.5 km od centrum - pod blokami, w których mieliśmy nocleg
:) Parking był tam bezpłatny
:) Spacerkiem jakieś 10minut
:)I jak zakochaliście się w Andaluzji ???
:) Bo my TAAAAK
:)I oh, ah..te zachody nad Granadą
:) <3
kasiadookola napisał:Zrobiliśmy podobną do Was trasę - ani razu nie płaciliśmy za autostrady
:) Była Autostrada płatna i alternatywna - równoległa bezpłatna.Widziałem Waszą trasę i czytałem relację przed wyjazdem - jest naprawdę super. Wiem, że są trasy alternatywne ale przy tak napiętym grafiku szkoda było nam marnować czasu. Na tych trasach w znacznej części są ograniczenia do 80-90km/h i są bardziej górzyste co przy czterech osobach w Rakiecie bywa problematycznekasiadookola napisał:W Kadyksie zaparkowaliśmy jakieś 1.5 km od centrum - pod blokami, w których mieliśmy nocleg
:) Parking był tam bezpłatny
:) Spacerkiem jakieś 10minut
:)No to podziwiam. Straciliśmy serio prawie godzine na szukanie miejsca a hotel Barcelo też jest z 10-15min od centrum.kasiadookola napisał:I jak zakochaliście się w Andaluzji ???
:) Bo my TAAAAK
:)Jak tu sie nie zakochac. Tylko ze na swiecie jest jeszcze tyle nowych miesc do zobaczenia ze troche minie zanim wrocimy do Andaluzji
:)
xyrxis napisał:Jak tu sie nie zakochac. Tylko ze na swiecie jest jeszcze tyle nowych miesc do zobaczenia ze troche minie zanim wrocimy do Andaluzji
:)Zdecydowanie
:) !!! Te drogi altarnatywne to były 3pasmowe drogi
:P hehe ale faktycznie ograniczenia były chyba do 90 albo 110 - nie pamiętam...W Andaluzji mieliśmy też tylko 7 dni, dlatego trzeba było włączyć tryb "szybki sen" i "hardkorowe zwiedzanie" haha
:Dmoja mama powiedziała, że to bez sensu, bo na wakacje się jedzie odpocząć... a my na to "eeeeee. nuda !"
:P
Czy w Granadzie, Sewilli, Kadyksie też jest zwyczaj, że parkowanie w godzinach 18-20/8 rano jest za free, jak to często bywa w innych krajach ?Ewentualnie, jak z marketami położonymi w centrach ?
@pabloz, w ogole nie kojarze stref platnego parkowania ale nie probowalem parkowac na samej starowce w zadnym z tych miast. W Kadyksie stracilem godzine na szukanie jakiegokolwiek miejsca miedzy blokami poza centrum. W Sevilli tez nie pchalem sie do centrum - w odleglosci 15-20 minut spacerem bez problemu znalazlem darmowe miejsce parkingowe pod blokiem w ktorym mieszkalismy. Na parkingi przy marketach nie licz. Jesli jakis sklep ma swoj parking w centrum to doskonale wie jak cenna rzecz to jest i przewaznie daje 1-1,5h gratis a potem pobiera slone oplaty.Sprobuj pytac jeszcze w ponizszym watku:https://www.fly4free.pl/forum/parkowanie-w-andaluzji,1435,57442
jacakatowice napisał:Dzięki za bardzo ciekawą i inspirującą relację.Wybieram się niedługo, a tu wszystko podane w "koncentracie".Swego czasu także podjąłem trud opisania wrażeń z Andaluzji... Miało być krótko, wyszło długo... Ale może coś skorzystasz. https://jj2010.fly4free.pl/blog/1232/andaluzyjski-trip/
Fotograf ze mnie żaden, na dodatek część zdjęć robiona telefonem więc będzie bez fajerwerków fotograficznych.
Z powodu limitu 10 zdjęć na post relacja musi zostać rozbita na kilka postów. Mam nadzieje że moderatorzy to zrozumieją.
Najpierw konkrety.
Termin wyjazdu: 17-24.10.2014
Cel podróży - Andaluzja. Do zwiedzenia: Ronda, Sevilla, Kadyks, Gibraltar, Nerja, Granada, Malaga.
Początkowo w planach było też Setenil de las Bodegas, El Chorro i Tariffa ale nie chodzi o to żeby biegać sprintem więc plan został uproszczony już na miejscu.
Trasa przejazdu, około 900km:
Ceny:
Niektóre koszty były dzielone na cztery osoby (samochód, paliwo, autostrady, parkingi, noclegi z airbnb), reszta na dwie.
Dwa bilety WRO - AGP - WRO - 666PLN, kupione w lipcu na ryanair.com
Samochód - 29EUR dla wypożyczalni + 23EUR dla ECR za ubezpiecznie szyb, kół i lusterek - economycarrentals.com
Noclegi:
1. Nocleg koło Rondy, w miejscowości Monejaque u Pedra - 67EUR przed odjęciem azjatyckiej zniżki :)
https://www.airbnb.pl/rooms/337029
2. Dwie noce w Sevilli u Marii Carmen - 103EUR przed odjęciem zniżki od compathy :)
https://www.airbnb.pl/rooms/645547
3. Nocleg w Kadyksie - hotel Barcelo Cadiz - 0PLN z hotel tonight
4. Hostal La Campana w La Linea de la Concepcion - 40EUR z booking.com
5. Hotel Granada centro - 16,56GBP z lastminute.com
6. Ibis Malaga Centro Ciudad - 19,37GBP z lastminute.com
17.10
Miły początek wycieczki na wrocławskim lotnisku. Aż mi szkoda było że wkrótce będę prowadzić samochód i nie mogłem się znieczulić przed lotem.
Zimny październikowy poranek w Polsce. To nasze pożegnanie z brzydką pogodą na najbliższy tydzień.
Bezchmurne niebo nad Hiszpanią:
Brak zdjęcia po lądowaniu bo za dużo spraw na głowie. Z ECR "wylosowaliśmy" wypożyczalnie NizaCars. Nie jest daleko od terminalu a w standardzie oferują transfer z lotniska do swojego biura. Niestety nikogo od nich nie spotkaliśmy ale to jedyna ich wada. Współpraca przebiegła absolutnie bezproblemowo. Obsługa uprzejma i mówiąca dobrze po angielsku. Samochód jaki dostaliśmy to Mitsubishi Colt z 2009 roku. Na liczniku miał 140kkm i był w całkiem dobrym stanie. Cztery osoby zmieściły się bez problemu a cztery bagaże podręczne weszły na styk do bagażnika. Auto zostawiałem o 4:30 w nocy wrzucając kluczyki do ich skrzynki na listy i się trochę bałem czy mi żadnego numeru nie wywiną. Wszystko na szczęście poszło gładko. Depozyt mam już z powrotem na koncie.
WSKAZÓWKA: Jeśli planujecie dużo jeździć w trasie, szczególnie górskiej, to wybierzcie auto z mocniejszym silnikiem. Nasza rakieta miała trzycylindrowy benzynowy silnik 1,1 o mocy 75KM i było to zdecydowanie za mało jak na cztery osoby z bagażami. Na odcinku Marbella - Ronda byłem ostatnim zawalidrogą który na trójce piłuje pod górę a za mną ciągnął się sznur samochodów...
Nasza rakieta:
Następnie była podróż do Rondy. Krzysiu Hołowczyc poprowadził nas płatną (3,10EUR z tego co pamiętam) autostradą do Marbelli a następnie górskimi serpentynami do Montejaque gdzie byliśmy umówieni z Pedrem. Bardzo polecam nocleg u Pedra. Facet jest bardzo przyjazny i rozgadany. Polecił nam odwiedzić pare miejsc na które potrzeba by chyba ze 2 dni a my mieliśmy ledwie kilka godzin. Sam domek jest bardzo fajny i dobrze wyposażony. Jego jedyna wada to bardzo cienkie i rezonujące ściany. Taki widok mieliśmy z okna:
Po zostawieniu bagaży i pogadaniu z Pedrem około 18:00 ruszyliśmy do Rondy (około 20 minut samochodem). W Rondzie bez najmniejszego problemu można znaleźć darmowy parking blisko centrum. Jeśli chodzi o parkowanie to:
WSKAZÓWKA: Zostawiając auto gdziekolwiek na publicznym parkingu weźcie ze środka wszystkie cenne rzeczy. Schowki zostawcie otwarte a tylne siedzenie w takiej pozycji żeby było widać pusty bagażnik - zawsze to jedna szyba zaoszczędzona :)
Ronda to bardzo przyjemne miasteczko. Niestety mocno turystyczne ale za to ładne. Warto chwilę po nim pochodzić bez specjalnego celu. Oczywiście obowiązkowym punktem programu jest słynny most:
-- 28 Paź 2014 19:34 --
18/19.10
Następnego dnia rano podróż do Sevilli. Po półtorej godziny jazdy byliśmy pod blokiem gdzie czekała na nas Maria Carmen. Jej mieszkanie znajduje sie na trzynastym piętrze wieżowca oddalonego około 15-20 minut spacerem od centrum. Bez problemów można znaleźć darmowe miejsce parkingowe widoczne z okna mieszkania. Jeśli chodzi o zalety lokalizacji to największą z nich była knajpa znajdująca się dosłownie 50 metrów od wejścia do budynku. Była to smażalnia ryb i owoców morza "Mara", widoczna na StreetView tutaj:
https://www.google.pl/maps/@37.4050611,-5.9752549,3a,75y,154.74h,91.98t/data=!3m4!1e1!3m2!1sFN79ZIDNzkdwvkxvHpV5gg!2e0
WSKAZÓWKA: Jeśli ktoś ma czas to ta knajpa jest warta tego żeby do niej specjalnie podejść albo podjechać nawet z innej części miasta. Robaczki są przyrządzane na miejscu. Są pyszne, świeże i pięknie podawane w papierowych tytkach :)
Widok z naszego balkonu:
Jeśli chodzi o miasto to nie powiem nic bardzo odkrywczego. Wszystko można znaleźć w internecie. My jesteśmy zwolennikami po prostu szwendania i odkrywania miasta samemu. Ze znanych atrakcji zaliczyliśmy Plac Hiszpański - moim zdaniem warty zobaczenia. Zawiera całą masę zdobionych, kolorowych detali. Tutaj przykładowo latarnia:
Zwiedziliśmy też Alcazar. Kwestią dyskusyjną jest czy warto płacić za wstęp do niego. Ma ładne ogrody, tylko że większość parków i ogrodów w Hiszpanii jest ładna. Ma trochę ładnych wnętrz i dziedzińców. Ale to wszystko nie powala. Równie ładne można zobaczyć chodząc po uliczkach miasta i zaglądając do środka budynków przez uchylone drzwi/bramy.
Parę zdjęć z Alcazaru, między innymi granaty rosnące na drzewie w ogrodzie:
Dwa losowe podwórka wypatrzone w mieście:
Targ na którym widać kawał jakiejś potężnej ryby:
Temperatura. Przypominam - druga połowa października :)
No i na koniec Sevilli widok nocą na miasto:
-- 28 Paź 2014 19:38 --
20.10
Droga do Kadyksu - około półtorej godziny jazdy i prawie godzina szukania miejsca parkingowego ( i to poza ścisłym centrum). W końcu sie poddaliśmy i auto zostało na noc na parkingu hotelowym (18EUR). W międzyczasie tankowanie:
Pokój z widokiem na morze :)
Śniadanie w knajpce. Huevos a la flamenca. Coś jakby leczo a na wierzchu wbite jajko i położony plasterek szynki:
Coś dziwnie mało zdjęć zrobiłem w Kadyksie ale to nie znaczy że miasto jest nudne. Jest bardzo ładne i ma super plaże (z wyjątkiem Playa de la Caleta która jest brudna i nieciekawa). Katedra jest fajna do obejrzenia z wierzchu, do środka nie warto wchodzić. Możliwe że warto zajrzeć do Torre Tavira ale my mieliśmy ciekawsze rzeczy do zwiedzania, jak na przykład knajpka w której małe piwo + tapa były po 2EUR. Nie ma najmniejszego znaczenia która to bo sami znajdziecie pewnie lepsze :)
21.10
Droga do La Linea. Trasa w stu procentach darmowa. Po około półtorej godziny byliśmy na miejscu i nawet nie zaczynaliśmy szukać darmowego parkingu bo to strata czasu. Ludzie na forum pisali że się da ale 100 metrów od naszego hostalu był parking na którym koleś wziął od nas 11EUR i mieliśmy spokój - nawet do zaakceptowania.
Jeśli chodzi o La Linea to jest bardzo fajne miasteczko (wbrew temu co ludzie mówią). Bardzo duży wybór knajpek, parę fajnych uliczek. Na śniadanie trafiliśmy do jakiejś miejscówy gdzie zestaw dnia był za 3,90EUR na osobe - pierwsze danie (dwie nieduże kanapeczki), drugie danie na ciepło (trzy opcje do wyboru), niewielki deser (sernik albo tiramisu) i do tego jeszcze małe piwo. Po prostu żyć, nie umierać :)
No i pora pozwiedzać. Wyboru wielkiego na Gibraltarze nie ma.
Najpierw słynny pas startowy. Niestety ostatni samolot odleciał dwie godziny wcześniej i więcej tego dnia już nie było.
Istota gibraltaru - Skała. Prezentuje się okazale.
Był to nasz czwarty dzień zwiedzania więc nie podjęliśmy się wchodzenia na górę. Wybraliśmy wersję lżejszą - pieszo na Europa Point i powrót autobusem. Po drodze tutejsza małpa. Raczej nie jest to słodki zwierzaczek do zabawy i przytulania. Byliśmy świadkami jak zaatakowała jakąś kobietę wracającą z zakupów. Wyrwała jej torbę i dorwała się do zawartości, którą następnie zignorowała po odkryciu że to tylko paczka ryżu. Chciałem kobiecie pomóc odzyskać te zakupy ale jakbyście zobaczyli postawe i mine tej małpy to byście zrozumieli skąd czerpią wzór nasi polscy osiedlowi dresiarze :D Lepiej nie zadzierać.
Main street. Wyraźnie widać, że to brytyjska ulica. Bardziej przypomina Londyn niż Seville:
No i widoczek z Europa Point. Jak wytrzeszczycie oczy to zobaczycie zarys góry Jebel Musa w Maroko:
Powrót z Europa point autobusem linii 2 za 1,5GBP od osoby. Potem już tylko kolacja w knajpie poleconej w hostalu (Cafe Bar La Parada - Calle Duque de Tetuán 2) i wino na plaży w La Linea. Plaża raczej kiepska. Co kilkadziesiąt metrów znajdują się studzienki kanalizacyjne z których co chwila zalatuje piękny zapach morskiej bryzy :P
-- 28 Paź 2014 19:41 --
22.10
W drogę do Granady. Na trasie do Malagi były ze dwie albo trzy bramki po pare euro każda. Bez tragedii. Potem już wszystko darmowe. Zrobiliśmy krótki postój w Nerja na śniadanie i obczajenie balkonu Europy. Nie odkrywaliśmy specjalnie tego miasteczka ale wygląda raczej jak miejsce na godzinny postój i nic więcej. Zdjęcia z balkonu nawet nie wrzucam bo na Gibraltarze było ciekawiej.
Śniadanie - churros i kawa:
Gdzieś w dalszej drodze do Granady natrafiliśmy na coś takiego, zwie się to Presa de Rules:
Od strony zalewu można wypatrzeć całą masę ryb i nie tylko...
Jeśli zdjęcie zbyt nie wyraźne to podpowiem że był to żółw.
No i wreszcie Granada.
Już nawet nie podejmuje wyzwania znalezienia darmowego miejsca parkingowego. Skorzystaliśmy z oferty hotelu - 13EUR za noc. Przy czterech osobach w samochodzie te koszty nie są takie wysokie. Wysokie koszty pojawią się prawdopodobnie wkrótce...
WSKAZÓWKA: Bardzo, ale to bardzo uważajcie na znaki podczas jeżdżenia po Granadzie. Podwożąc znajomych do hostelu na starym mieście uwierzyłem googlowej nawigacji (mieliśmy małe spięcie z Krzysiem więc się przeniosłem na googla) i prawdopodobnie władowałem się dwukrotnie w strefę ograniczonego ruchu, która jest teoretycznie pilnowana przez kamery. Spodziewam się teraz niestety jakiegoś mandatu do którego zostanie doliczona opłata administracyjna wypożyczalni.
Granada to zajedwabiste miasto. Sama starówka składa się z kilku części z których każda ma trochę inny charakter. Aż żałuję, że mieliśmy tam tylko jeden dzień. Spokojnie można by poświęcić jeszcze jeden albo i więcej. Jeśli chodzi o główną atrakcję - Alhambrę to "zaliczyliśmy" ją w specyficzny sposób - jedząc kolację w restauracji na Albazinie z widokiem na pałac. Jeśli się oszczędziło w kilku miejscach to można sobie pozwolić wreszcie na odrobinę luksusu :)
https://www.google.pl/maps/place/Restaurante+El+Balcon+de+San+Nicol%C3%A1s/@37.180966,-3.592433,17z/data=!3m1!4b1!4m2!3m1!1s0xd71fcc7b610cb43:0x2aa37dfc111864e7
A to jest widok z tej restauracji:
Zachód słońca nad Granadą:
Arabska część starówki:
-- 28 Paź 2014 19:44 --
23.10
Ostatni dzień wycieczki - Malaga.
Akurat tutaj może i by się dało jakoś za darmo i bezpiecznie zaparkować ale czekała nas pobudka przed 4:00 i droga na lotnisko więc dla własnej wygody i dla dodatkowych kilkunastu minut snu po raz kolejny skorzystałem z parkingu hotelowego, kolejne 11EUR mniej na koncie. Hotel ulokowany jest w malowniczym miejscu tuż nad rwącą rzeką...
Malaga jest zdecydowanie warta zwiedzenia. Moim zdaniem w internecie jest mocno niedoceniona. Jest tam dosyć tłoczno od turystów ale zawsze można znaleźć spokojniejsze i ciekawsze miejsce dla siebie. Jednym z najładniejszych miejsc był targ:
W targu najlepsze jest to, że wielu sprzedawców wystawia próbki towarów do częstowania się. Można pojeść orzechów, migdałów, oliwek i wielu innych smakołyków.
W Maladze fajnie jest też wejść na wzgórze pałacowe. Samego pałacu Abrakadabra (czy jakoś tak :P) nie zwiedzaliśmy, mając ciągle w pamięci rozczarowanie Abrakadabrą w Sevilli. Zupełnym przypadkiem weszliśmy na to wzgórze ulicą Calle Mundo Nuevo. Bardzo fajne emeryckie podejście - łagodne i zacienione - w sam raz na ostatni dzień chodzenia. Na szczycie w pierwszej kolejności polecam nie kierować się w stronę Gibralfaro tylko w przeciwną. Mniej więcej tutaj znajduje się zupełnie darmowy punkt widokowy:
https://www.google.co.uk/maps/@36.724835,-4.4080468,20z
z którego można podziwiać miasto:
Kawałeczek dalej jest rezerwat kameleonów. Niestety wszystkie tak zakamuflowane że nie udało nam się dorwać żadnego:
Jeśli ktoś myśli o plażowaniu w Maladze to raczej niech poszuka czegoś poza miastem. Tamtejsze plaże miejskie niestety są do kitu. Brudny piach/ziemia, dużo syfu - zarówno śmieci jak i różne resztki organiczne typu muszle i wodorosty. No i na dodatek kamieniste dno na którym można pokaleczyć sobie stopy. Jedyna zaleta to woda cieplejsza niż w Atlantyku w Kadyksie. Tak to się prezentuje:
No i na koniec Malagi jeszcze zdjęcie city by night:
Na koniec jeszcze fotka czegoś co nam towarzyszyło przez całą wizytę w Andaluzji. Pomarańcze, drzewa pełne pomarańczy:
24.10
Pobudka przed 4:00 i checkout z hotelu. Droga na lotnisko zajęła około 15 minut. Z drżącym sercem zostawiłem auto przed bramą wypożyczalni w miejscu absolutnie niedozwolonym i przedzierając się przez środek ronda i przez dwupasmową drogę dotarliśmy po chwili do terminalu. Okolice lotniska absolutnie nie są przystosowane do ruchu pieszych.
Samo lotnisko wywołuje uśmiech na twarzy, uśmiech politowania. Terminal 2, z którego lata Ryanair przypomina jakiś PRLowski szpital. Nie mówię że to jest złe ale idąc z security do gate'u można się poczuć jak w podziemiach radzieckiego bunkra atomowego, szczególnie że było jeszcze ciemno i mrocznie :D
Raczej warto być na tym lotnisku trochę wcześniej niż na innych lowcostowych bo odległości do pokonania są spore. Mam nadzieje że te zdjęcia z telefonu chociaż trochę oddadzą klimat:
Rzadko spotykana ciekawostka - samolot FRancy korzystający z rękawa:
No i koniec. Potem już było tylko brutalne zderzenie z polską jesienią. Temperatura o 20 stopni niższa a my zaspani nie godziliśmy się z rzeczywistością :)
Jeśli czegoś brakuje w relacji to zawsze mogę dopisać. Dodam tylko jeszcze że byłem bardzo zaskoczony jazdą Andaluzyjczyków. Byłem przygotowany raczej na prawo dżungli i traktowanie znaków i sygnalizacji jako wskazówek których nie trzeba przestrzegać. Okazało się, że są bardzo kulturalnymi kierowcami. Przestrzegają przepisów, przepuszczają na pasach i raczej się nie spieszą. Jedyny ból to parkowanie dlatego warto mieć pełne ubezpieczenie bez udziału własnego. Jeśli sami nic nie uszkodzimy to zawsze się może zdarzyć że kto inny za bardzo się zbliży.
-- 28 Paź 2014 19:45 --
Relację chciałbym zakończyć taką ładną pocztówką którą udało mi się ustrzelić telefonem. Dzięki za uwagę!